» PRZYGODA JOSEGO – WIGILIA W KLUBIE SP7PKI

Rio de Janerio to ogromne brazylijskie miasto, pełne gwarnych ulic, wspaniałych budowli i wielkich sklepów. Są tam drogie hotele i malowniczo położone wille bogatych ludzi. Zupełnie inaczej wyglądają przedmieścia miasta. Znajdują się tam dzielnice biedaków, których mieszkania, zbudowane z tego co znajdowało się w pobliżu i za co nie trzeba było zapłacić; blachy, cegły, kartonu czy kawałków papy. Przed takimi domami biegają obdarte i często głodne dzieci. Tu też mieszkał Jose. Chłopiec nie pamiętał rodziców. Do dziewiątego roku życia mieszkał z ciotką, a gdy ona umarła lepiankę zajęła inna rodzina, która nie zainteresowała się losem sieroty. Domem chłopca stała się, więc ulica. Noce spędzał w wielkim pudle, które znalazł pewnego ranka przed sklepem na chodniku.

Swój kartonowy dom ustawił pod mostem, gdzie mieszkało więcej takich jak on chłopców. Nie miał możliwości zarobienia pieniędzy, ponieważ w mieście, w którym tak wielu dorosłych bezskutecznie zabiega o pracę, nikt nie chciał zatrudniać dzieci. Żeby przeżyć musiał żebrać lub kraść. Dzień przed wigilią Jose i jego przyjaciel Fridericol, obserwowali duży sklep przy głównej ulicy. Założyli najlepsze ubrania, by tym zmylić ochronę , która goniła obdartusów i tak weszli do środka. Chłopcy obserwowali stoiska. Friderico obserwował otoczenie, a Jose udawał, że wybiera prezent gwiazdkowy. W pewnym momencie nadażyła się wspaniała okazja. Pewna starsza pani, obładowana paczkami, długo przebierała w kolorowych apaszkach. Z tyłu na ramieniu przewieszoną miała skórzaną torbę. Przy stoisku było wielu kupujących. Kobieta nawet nie poczuła, kiedy Jose sprytnie otwierając torebkę, pozbawił ją portfela. Kradzież ta nie zostałaby zauważona, gdyby nie fakt, że od pewnego czasu bacznie obserwował sytuację pewien ksiądz. Kiedy Jose opuszczał sklep, ten chwycił go za rękę i cicho powiedział do ucha: Synu, zwróć to, co zabrałeś tej pani.

Friderico, widząc, co się święci, niepostrzeżenie wymknął się ze sklepu. Przerażony chłopiec został sam z obcym człowiekiem. Niepewnym krokiem podszedł do kobiety, która nadal stała przy stoisku. Udając, że podnosi portfel powiedział: To chyba pani, wypadło z torebki, bo ma pani wciąż ją otwartą.
- Och dziękuję, jaki grzeczny i uczciwy chłopiec – zawołała uradowana kobieta. Wyjęła z portfela pewną kwotę i podała chłopcu.
- Weź, proszę. Będziesz miał na cukierki.
- Dziękuję, nie potrzeba – powiedział zawstydzony i szybko wyszedł ze sklepu.
W drzwiach czekał na niego ksiądz.
- Powiedz, dlaczego kradniesz? – zapytał.
Chłopiec spuścił głowę.
- Jestem głodny – odpowiedział cicho. – Nie mam rodziny i sam muszę troszczyć się o siebie. Nigdzie nie ma pracy. Próbowałem sprzedawać sznurowadła, ale starsi chłopcy mnie przegnali i zabrali towar.
- A gdzieś mieszkasz? – spytał ksiądz.
- Pod mostem, w pudełku….
- Jeśli chcesz, możesz iść ze mną – zaproponował ksiądz. A kiedy ten się zgodził, zaprowadził go na plebanię.
Po posiłku, który Jose zjadł „z prędkością światła” kapłan zaproponował mu pracę przy bożonarodzeniowej dekoracji. Uszczęśliwiony chłopiec przystał na tą propozycję.
- No to chodźmy do kościoła. Z desek zbijemy stajenkę, żłóbek. Mam nadzieję, że potrafisz posługiwać się młotkiem.
- No pewnie, często reperowałem ciotce domek.
Jose niewiele wiedział o Bogu, choć pamiętał trochę z opowiadań ciotki. Zapytał, więc nieśmiało: •- To jest Dzieciątko Jezus, prawda. Ale dlaczego leży w żłobie?
- Tak, ta figurka przedstawia Pana Jezusa, Syna Bożego, który chcąc zbawić wszystkich ludzi przyszedł na świat, jako człowiek. Urodził się w Betlejem, w ubogiej stajence, bo zabrakło dla Niego miejsca w gospodzie.
Wieczorem, ojciec, Edmundo, bo tak właśnie nazywał się ksiądz, chciał zatrzymać chłopca na noc i umieścić w sierocińcu prowadzonym przez siostry zakonne.
- Na razie nie mogę zostać. Muszę wracać do domu, ale jeśli ojciec pozwoli, zabiorę resztki kolacji dla moich przyjaciół – poprosił Jose.
- Poczekaj, siostra Anna przygotuje ci paczkę z jedzeniem.
Następnego dnia już skoro świt chłopiec był w kościele i z zapałem zabrał się do pracy.
- Chciałbym skończyć szopkę dla Dzieciątka, ale bez zapłaty. Przecież my, bezdomni musimy trzymać się razem. I jeszcze jedno, koledzy dziękują za jedzenie. Pytają czy mogą tu przyjść pomagać? – zaproponował Jose.
- No pewnie, zawsze jakaś praca dla kilku urwisów się znajdzie – odpowiedział ksiądz.
Po tych słowach chłopiec wybiegł z kościoła. Po chwili do świątyni weszło kilku chłopców.
- No, przyjaciele do roboty, bo Bóg czeka na swoje mieszkanie – zarządził Jose.
- A ja muszę powiedzieć siostrom, że na obiad będziemy mieć gości. Zastanowimy się też nad tym, jak wam pomóc – powiedział kapłan, oddalając się w stronę plebani.

Dzieciaki zostały w sierocińcu. Miały teraz nie tylko dach nad głową, ale i wyżywienie. Mogły też się uczyć. Ciekawi pewnie jesteście, co stało się z Jose?

Okazał się niezwykle zdolnym dzieckiem, a kiedy dorósł został kapłanem. Nigdy nie zapominał o najuboższych. Często odwiedzał dzielnice nędzy i niósł Pana Boga ubogim, odrzuconym przez świat ludziom. Szczególną troską otaczał bezdomne dzieci, pamiętając, że kiedyś był jednym z nich.... . .. . .

Wspaniała historia niosąca przesłanie dla każdego z nas, co ona dla mnie oznacza? Co mogę przez nią rozumieć? Niechaj każdy z nas pochyli się nad tym, co przeczytał i wyciągnie wnioski osobiście.

Boże Narodzenie, święto pełne uroku, zwłaszcza, gdy białe i śnieżne. Obchodzone od IV wieku, jako święto liturgiczne w dniu 25 grudnia jest raczej symboliczną datą upamiętniającą narodziny Jezusa, gdyż faktyczna data Jego urodzin nie jest znana. Święta Bożego Narodzenia to radosny dzień, dzień spotkań dzielenia się radością z innymi. Taką radością wspólnie dzielili się Świętokrzyscy krótkofalowcy w dniu17 grudnia 2011 roku w siedzibie klubu SP7PKI. Był to czas wspólnych życzeń, rozmów, kolędowania. Prezes oddziału OT03 Janek SQ7LQJ punktualnie o 17, 00 złożył nam serdeczne życzenia świąteczne oraz przekazał gorące życzenia od zarządu PZK. Po wspólnym dzieleniu się opłatkiem i składaniu życzeń w tle kolęd bożonarodzeniowych konsumowaliśmy wigilijne potrawy. Czas upłynął na miłych rozmowach oraz kolędowaniu jak również wspominaliśmy tych, których nie ma już wśród nas. Wszystko, co dobre i miłe kiedyś się kończy i każdy z nas ma jeszcze wiele do zrobienia czas się zbierać – czas do domu do kolejnego spotkania - Wszystkiego Najlepszego.

SQ7NSN

RELACJA FOTOGRAFICZNA


» STAROSTA KIELECKI WSRÓD KRÓTKOFALOWCÓW » 06.10.2011

Dnia 06 pazdziernika 2011r. Pan Starosta Kielecki Zdzisław Wrzałka wraz z Michałem Krawczykiem SQ7NSN – spotkali się z krótkofalowcami zrzeszonymi w Świętokrzyskim Oddziale Terenowym Polskiego Związku Krótkofalowców w siedzibie oddziału mieszczącym się w Wojewódzkim Domu Kultury w Kielcach. Vc Prezes Świętokrzyskiego Oddziału Terenowego PZK do spraw organizacyjnych Michał Krawczyk SQ7NSN przedstawił Panu Staroście dotychczasowe dokonania w zakresie edukacji, rywalizacji sportowej oraz promocji walorów turystycznych ziemi świętokrzyskiej, gmin powiatu kieleckiego i miasta Kielce.

Tomek SP7UWL oraz Marcin SQ7BCE przybliżyli staroście rywalizację krótkofalowców na płaszczyźnie DXCC. Marek SP7IFX wraz z Arkiem SQ7FPH podkreślili, że krótkofalarstwo to nie tylko hobby i zabawa, ale również kształtowanie postaw patriotycznych poprzez aktywny udział w ćwiczeniach procedur pracy stacji amatorskich w wypadku sytuacji kryzysowych w strukturach Zarządzania Kryzysowego i Obrony Cywilnej Kraju. Nasze spotkanie przebiegało w miłej i rodzinnej atmosferze i wraz z upływem czasu Pan Starosta z wielkim zainteresowaniem słuchał jak opowiadamy o tajnikach krótkofalarstwa.

Na zakończenie spotkania Starosta został poproszony o objęcie honorowym patronatem zawodów Świętokrzyskich, które odbędą się w przyszłym roku i z ochotą zostało ono przyjęte. Zostaliśmy przez Pana Wrzałkę zaproszeni do współpracy z placówkami oświatowymi powiatu kieleckiego deklarując osobiste wsparcie i współpracę. Zakończenie spotkania zostało uwieńczone wspólną fotografią oraz wręczeniem Panu Staroście kart QSL z naszej kolekcji....



» S N 10 W T C » 9-13.09.2011

W dniu 11 września 2001r. w Nowym Jorku, w najtragiczniejszym w dziejach ludzkości zamachu terrorystycznym, zginęło kilka tysięcy osób. W ciągu 10 lat, które dzielą nas od tamtego wydarzenia przez cały świat przetoczyła się fala terroryzmu. Największe dramaty rozegrały się w Moskwie, Madrycie, Jerozolimie, Londynie, Biesłanie czy Irlandii. Terroryzm, jako coraz częstszy sposób rozwiązywania międzynarodowych napięć i konfliktów, stał się chorobą cywilizacji początków trzeciego tysiąclecia, pociągając za sobą śmierć niewinnych ludzi. Nie ma dziś obszarów na Ziemi, które mogłyby czuć się wolne od zagrożenia terroryzmem, a w słowach: ich los może stać się jutro naszym losem, nie ma żadnej przesady. Przed mieszkańcami naszej planety stoi, więc zadanie połączenia wysiłków, aby w imię ocalenia ideałów i wartości, które ludzkość budowała przez pokolenia, przeciwstawić się narastającej nienawiści i przemocy. Nikt, bowiem nie może przypisywać sobie prawa, aby w imię jakiejkolwiek idei odbierać życie innym.

Intencją przedsięwzięcia jest nie tylko upamiętnienie ofiar tych terrorystycznych zamachów, ale także potrzeba wyrażenia protestu dla działań, których źródłem są uprzedzenia, ksenofobia, uznawanie siebie za lepszych. Odział OT-03 postanowił uczcić pamięć tego wydarzenia i od dnia 09-13 września 2011 będzie pracowała stacja pod znakiem SN10WTC. Dokładnie w dniu 11 września o godzinie 9,00 członkowie klubu SP7PKI w składzie SP7IFX, SP7VUQ, SP7UWL, SP7UDB, SP8SIW, SQ7RL, SQ7BCB, SQ7BCE, SQ7MHP oraz SQ7NSN stawili się przed pomnikiem HOMO HOMINI, aby na falach eteru uczcić rocznicę tej strasznej tragedii. Po instalacji sprzętu i anteny FD4 propagacja nas nie rozpieszczała i można powiedzieć, że poszła spać. Zrobiliśmy w godzinach dopołudniowych około 80 QSO ze stacjami europejskimi przeważnie na CW. Uśpioną propagację wynagradzała nam pogoda gdzie w promieniach słonecznych oraz zadumie przyglądaliśmy się jak około 3000 uczniów składa pod pomnikiem znicze. Był to czas refleksji i zadumy . . . . .

RELACJA FOTOGRAFICZNA


» PIKNIK U MICHAŁA » 3-4.09.2011

„Piknik u Michała” to cykliczna impreza, która zapisała się już na stałe w kalendarzu imprez klubu SP7PKI. Tym razem odbyła się w dniach 3-4 września 2011r. i nie przypadkowo został wybrany termin wrześniowy, ponieważ w tych dniach odbywały się zawody „IARU REGION 1 VHF CONTEST 2011”, w których wzięliśmy udział. Pogoda dopisała wraz z uczestnikami pikniku. Punktualnie pod górą swoim Patrolem zameldował się Przemek SP8SIW na miejscu dokonaliśmy załadunku sprzętu a następnie jak taran zdobywaliśmy szczyt góry Miedzianka (wjazd można obejrzeć tu: http://www.youtube.com/watch?v=P1V5mjytEJM&feature=player_embedded).

Szczyt zdobyty bez większych kłopotów jednakże należało uważać na głębokie jamy, które góra kryje w sobie i stwarzają niebezpieczeństwo. Na szczycie przystąpiliśmy do montażu systemu antenowego, czyli 4x9 el. oraz radio Icom 910H. Po instalacji sprzętu na owianą legendami górę zaczęli zjeżdżać krótkofalowcy z OT-03 i nie tylko około godziny 13 kolega SQ7NSN otworzył oficjalnie piknik i rozpoczęliśmy radiowo-smakowo ucztę. Góra Miedzianka to urokliwe miejsce do robienia łączności oraz fotografowania, byli też tacy, co siedzieli i grzali potencjalne hemoroidy na wapiennych skałach rozgrzanych do białości (taki stary, indiański sposób).

Wapienny szczyt Góry Miedzińskiej wynosi 345 m n.p.m. Z tej wysokości roztacza się uroczy widok na okoliczne wioski Zajączków, Bławatków, Polichno, a nawet na oddalone o ok. 30 km miasto Kielce oraz na pobliski kamieniołom. Szczyt znajduje się na przebiegu żółtego szlaku turystycznego między Chęcinami a Wierną Rzeką. Dobiega godzina, 14 czyli czas rozpoczęcia zawodów każdy z nas mógł spróbować swoich sił w tych zawodach i tak też się stało. Chyba nie można sobie wymarzyć nic lepszego jak rozmowa przez radio i zażywanie kąpieli słonecznej.

Popołudnie uciekało wraz ze słońcem, niektórzy opuścili górę zaraz po zachodzie słońca natomiast na noc zostali SP8SIW, SQ7FPH i SQ7NSN a po godzinie 22 dotarł do nas SQ7LQW. Noc mijała przy odbiorniku radiowym gdzie braliśmy czynny udział w zawodach oczywiście do czasu gdzie około 4 nad ranem zabrakło paliwa w agregacie ?. W zawodach zrobiliśmy około 100 QSO ze stacjami europejskimi. Poranek na Miedziance to fascynujące przeżycie, które zapisało się w naszych sercach nie można nic lepszego sobie wyobrazić jak wschód słońca i śniadanie na wysokości 345 m n.p.m. Dziękuję przeogromnie Przemkowi SP8SIW za sprzęt, który użyczył na piknik oraz pozostałym kolegom z klubu SP7PKI, którzy przyłożyli swą dłoń do tego, aby on się odbył jak również Kazikowi PY5ZHP za odwiedziny... zapraszam za rok.

RELACJA FOTOGRAFICZNA


» SP7PKI W BRAZYLII » 20.04.2011

Grupa świętokrzyskich krótkofalowców z klubu SP7PKI w składzie Andrzej SP7ASZ, Marek SP7IFX,Przemek SP8SIW, Mariusz SQ7MHP, Arek SQ7FPH oraz Michał SQ7NSN w dniach od 30 marca do 15 kwietnia przebywali na zaproszenie Kazika PY5ZHP w Brazylii.

Wybraliśmy się do tego przepięknego kraju z kilku powodów, po pierwsze i najważniejsze wziąć udział w zawodach SPDX Contest, a po drugie poznać inny od naszego kontynent.

Może jednak od początku, w maju 2010 roku Kazimierz przyjechał do polski wraz z grupą polonii brazylijskiej na zaproszenie prezydenta Kielc W. Lubawskiego i w ramach tego postanowił się zrewanżować. Zaproszenie przez Kazimierza przyjęliśmy z radością, ale każdy z nas musiał podjąć decyzję, która nie była łatwa z kilku powodów: długa podróż, finanse rodzina..... Minęło kilka tygodni nadszedł czas na decyzję, przeanalizowaliśmy wszystkie za i przeciw, decyzja - JEDZIEMY. Zaczęliśmy zbierać finanse oraz informacje na temat Brazylii i przeżycia w tym tropikalnym kraju. Gotowi i zwarci 30 marca z lotniska w Warszawie lecimy do Frankfurtu, następnie przesiadka i dłuuuugi lot do Rio de Janeiro. Po 12-to godzinnym locie wysiadamy w Rio o 6,00 nad ranem czasu brazylijskiego uderzeni potworną wilgocią i temperaturą około 30 stopni. Całe szczęście nie na długo, ponieważ wsiadamy do następnego samolotu lecąc na południe kontynentu do Kurytyby.

Po szesnastu godzinach spędzonych w powietrzu cali i szczęśliwi około 10,00 lądujemy w Kurytybie, gdzie oczekuje nas Kazimierz PY5ZHP. Zmęczeni i wyczerpani udajemy się do domu Prowincjalnego Towarzystwa Chrystusowego. Podczas obiadu Kaziu opowiada nam o stacji PY5EG, którą wcześniej widzieliśmy w Internecie na zdjęciach, z każdą minutą opowieści o tej stacji dech nam w piersiach zamierał. Kazimierz zadał nam pytanie czy chcemy odpocząć po podróży ? Czy jedziemy zobaczyć stację contestową ? Jednogłośnie odpowiadamy jedziemy. Późnym popołudniem wybieramy się zobaczyć stację, której właścicielem jest Atilano PY5EG. Podjeżdżamy pod ogromną bramę przez drzwi wygląda ochroniarz, Kazimierz tłumaczy skąd i po co przybywamy. Średniego wzrostu Brazylijczyk z "klamką" u pasa, podnosi kciuk do góry jak "Cezar" oznajmiając, że na nas czekał i wszystko jest ok. Wjeżdżamy do środka, wita nas wspaniały śpiew ptaków, bujna roślinność i gęsty tropikalny las przez, który jedziemy dalej. Po przebyciu około jednego kilometra wydostajemy się z lasu i nagle nie możemy uwierzyć naszym oczom, ukazują się maszty jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, ... Co to jest ? Przez pięć minut z otwartymi buziami, nie mówiąc nic do siebie rozglądamy się i podziwiamy, ktoś pod nosem mówi „Jestem w raju dla krótkofalowców”.

Ochłonęliśmy zwiedzając ranczo Atilano. Wchodzimy do zaplecza radiowego i tu kolejny szok, radia, wzmacniacze, komputery, sterowniki do anten, filtry, pokoje dla krótkofalowców na odpoczynek, kuchnia ... wszystko, co potrzeba, aby wziąć udział w zawodach. Po godzinie dociera do nas Luciano PY5KD witając nas w imieniu właściciela stacji i zarazem przeprowadza nam krótkie szkolenie mówiąc, gdzie, co jest i z czym się to „je”. Zaznajomieni ze sprzętem odpalamy FT 1000MP oraz K3 ustawiamy wszystkie anteny na EU. Jest późno, ale nie chcemy wychodzić pierwsze QSO z północnym kontynentem ameryki. Wracamy do Kazika na noc, śmiejemy się pod nosem, że kolejna noc nieprzespana, ponieważ w Polsce jest już trzecia nad ranem. Po nocy szybko się regenerujemy, różnica czasu między Brazylią a Polską to pięć godzin, prysznic, modlitwa z Kazikiem w domowej kaplicy śniadanie i zwiedzanie Kurytyby. Szybkie zwiedzanie, ponieważ chcemy wracać do PY5EG, aby dokładnie poznać przed zawodami sprzęt oraz wyczuć propagację (to był dobry pomysł). Po południu wracamy na ranczo Atiliano, zasiadamy za sterami transceiverów ustawiamy wzmacniacze 2 x Alpha 74 plus, Icom 2500 pełna automatyka i kalibrujemy tym razem anteny dokładnie na Polskę. Anteny na pasmo 10m 4 x 5 elementów, 15m 2x 6elementów, 20m 2x7 elementów i 40m 4 elmenty, niestety na 80m antena była uszkodzona.

Po kilkuset QSO około 2 w nocy pomału zaczyna się otwierać propagacja na EU poszczególne pasma otwierały się po kolei jak rozdziały w książce. Cały czas okupowaliśmy dwa stanowiska przed zawodami nawiązując kilkaset QSO z NA, SA, AF, AS, EU i tak, aż do rozpoczęcia zawodów. Dwa stanowiska ponieważ przed naszym przyjazdem anteny i stacja oberwała potężnym piorunem uszkadzając niektóre anteny i transceivery. Andrzej SP7ASZ oraz Marek SP7IFX udają się do PY5QW, aby stamtąd pracować w zawodach. Z niecierpliwością oczekujemy nadejścia godziny zawodów relaksując się w promieniach brazylijskiego słońca. Czas start propagacja dopisuje zaczynamy od 10m, 15m i na tych pasmach robimy najwięcej QSO, co dwie godziny się zmieniamy do dyspozycji mamy trzy stanowiska operatorskie z czego trzecie w innej lokalizacji (o czym pisałem wcześniej) Kurytyby wyposażone po „zęby”. Łączności z rodakami wchodzą jak nóż w masełko jedno po drugim z mocnymi raportami, jest tak duży pileup , że niektórzy z nas muszą wywoływać stacje do tablicy okręgami, ale przyznać trzeba, że bez nerwów każdy czeka na swoją kolejkę nie ma przekrzykiwania się, uprzejmość i kultura, zero bekania, strojenia się, chyba wszystko idzie ku dobremu. Mija dzień, propagacja zaczyna zasypiać, robimy kilka łączności na 40m, ale słabo. Relaks do 2 w nocy (przydało się zbadanie propagacji dzień wcześniej). Niektórzy z nas odpoczywają śpiąc a niektórzy robią po łyczku cachaca. Pierwszy dzień zakończył się podsumowując około 700 QSO.

Kolejny poranek, czekamy z niecierpliwością na otwarcie propagacji, jak potężnej bramy, która oddziela Polskę od Brazylii tym razem najwięcej QSO udaje nam się zrobić w paśmie 10m. Doświadczyliśmy podczas tych zawodów wspaniałego kunsztu operatorskiego rodaków, pileupu, szkoda tylko, że nie udało nam się zrobić żadnej łączności w paśmie 80m, ale i tak ponoć trzeba mieć ogromne szczęście do QSO w tym paśmie. Propagacja nam dopisała można było zaliczyć naszą stację na przysłowiowym kawałku drutu za oknem. Zawody i po zawodach, jak na tak odległy kraj zrobiliśmy z rodakami około 1000 łączności, w sumie z PY5EG udało nam się nawiązać około 2000 QSO jak na 2 dni to chyba dość sporo. Po zawodach udało nam się porozmawiać z Atiliano telefonicznie i podziękować mu za tak miłe przyjęcie, podczas rozmowy oznajmił, że jest bardzo rad z tego, że mogliśmy korzystać z jego urządzeń oraz zaprosił nas osobiście do powrotu za rok. Ze smutkiem i z żalem opuszczamy stacje contestową udając się na zasłużony odpoczynek do Kazimierza, który jest zadowolony z naszego pobytu z kilku powodów, ale jeden podstawowy to taki, że poskładaliśmy mu antenę GP7DX, którą wcześniej przywiózł mu z Polski jego brat.

Ostatni dzień w Kurytybie poświęciliśmy na powolne pakowanie się, jak również na wspólne spotkanie z lokalną bracią radiową, które zorganizował Kazik. Późnym wieczorem w pizerri spotkamy się z PY5IP – Dirceu PY5HC - Hipólito, PY5AKW - Nei, PY5WD – Waldemar Dias oraz PY5BLG – Lyra. Rozmawiamy o zawodach, antenach wymieniamy się prezentami oraz oglądamy karty QSL. Podczas oglądania kart doświadczamy czegoś niesamowitego dla radiowca, Andrzej SP7ASZ siedzi obok PY5WD i w pewnym momencie odkrywa swoją kartkę "krzycząc to moja, moja kartka !!!", niesamowite przeżycie, po prawie 37 latach od QSO spotkali się przy jednym stoliku patrząc na siebie z niedowierzaniem. Przeglądając kartki natknęliśmy się na kilka sztuk, które zapadły w naszych pamięciach. Wspólna kolacja i "sesja zdjęciowa" zamyka kolejny dzień.

Pierwszy tydzień dobiega końca szykujemy się do wyjazdu w głąb Brazylii do Foz do Iguaçu i już na własną rękę, bez opieki PY5ZHP. Dobrze poinformowani wyruszamy w podróż autokarem pod granice Argentyny i Paragwaju. Kilka dni spędzamy w Foz, przy okazji zwiedzając wspaniałe wodospady, Argentynę i Paragwaj. Dalsza i ostatnia część podróży to wizyta w Rio de Janeiro, gdzie gościmy u ks. Jana. Rio urzekło nas wspaniałymi plażami i zabójczym gorącem. Przyznam, że jak na jesień w Brazylii to temperatura nie spada poniżej 30 stopni przy takim upale uszy się nawet pocą. Przez cały czas podróży posiłkowaliśmy się dwoma ręczniakami duo band, co żeby się nie pogubić.

Serdeczne podziękowanie dla Kazika PY5ZHP jak również dla ks. Jana z Rio de Janeiro za zorganizowanie pobytu. Ogromny szacunek dla Atiliano PY5EG i Vigand PY5QW za gościnę i użyczenie stacji do zawodów. Wizyta w tym pięknym kraju każdego dnia rozpala nam serca myślą, że jeszcze tam wrócimy ...

Michał SQ7NSN

RELACJA FOTOGRAFICZNA